Nie ma kibica piłkarskiego, którego nie elektryzowałyby mecze Widzewa z Legią Warszawa. Tym razem emocje będą nieco inne, bowiem łodzianie zmierzą się ze stołeczną drużyną w spotkaniu futsalowym.
Legia i Widzew to dwie wielkie marki, które przed laty rywalizowały na trawiastych boiskach o mistrzostwo Polski. Łodzianie w latach 90. w przepięknym stylu zdobyli złoty medal na stadionie przy Łazienkowskiej, a wygrany 3:2 mecz przeszedł do historii i jest wspominany bardzo często.
Tym razem Widzew zmierzy się z Legią, ale w… hali. Chodzi o mecz 1. Ligi futsalu, w którym rywalizują oba kluby. Mimo że to inny sport, to motywacja na to spotkanie będzie podwójna i zarówno widzewiacy, jak i legioniści za wszelką cenę będą chcieli wygrać. - Ciężko zrobić z tego wielkie wydarzenie w panujących realiach, ale po wiadomościach od znajomych czy kibiców da się wyczuć magię ciężkości spotkania tak wielkich firm. Myślę, że w najbliższych latach przed nami wiele takich spotkań na futsalowych parkietach i będą miały one swoje historie - mówi Marcin Stanisławski, grający trener Widzewa.
Na papierze faworytem meczu będzie Legia, która jest wiceliderem tabeli. Łodzianie z kolei zajmują siódme miejsce i są podbudowani ostatnim zwycięstwem z LZS Bojano. Stanisławski jednak uspokaja. - Nie patrzę na to w takich kategoriach, nie możemy na tym etapie funkcjonowania i budowy zespołu od podstaw płakać po porażkach i odżywać po wygranych. Mecz z Dragonem był trudny i wszyscy zdajemy sobie z tego sprawę, że gdyby nie świetna postawa Dariusza Słowińskiego w bramce, to moglibyśmy przegrać. Najważniejsze jest to, by mieć świadomość, w którym miejscu jesteśmy i jak ciężko musimy pracować, aby wygrane były efektem naszego postępu. Cieszymy się, że troszkę oddaliliśmy się od strefy spadkowej i mecz z Legią jest dla nas nagrodą za tę bardzo specyficzną i trudną rundę - dodaje trener Widzewa.
Jak więc trzeba zagrać z tak wymagającym rywalem? - Legia jest mocna, ma swoje indywidualności jak na ten poziom rozgrywkowy, ale też olbrzymią presję awansu, a właśnie spadła na drugie miejsce - odpowiada Stanisławski. - Muszą więc wygrać, aby zespół z Gdańska nie uciekł im na kilka punktów. My patrzymy na siebie, każdy mecz dla naszego zawodnika to nowe doświadczenie. Staramy się nie narzucać dodatkowej presji związanej z nazwą rywala. Mamy swój plan na to spotkanie, ale nie różni się diametralnie od tego, nad czym pracujemy od kilkunastu tygodni, czyli… nad nauką gry w futsal. O determinację też możemy być spokojni, więc wierzę, że nie pękniemy i kibice będą z nas zadowoleni.
Początek niedzielnego meczu w Warszawie o godz. 14.