Ostatni mecz ligowy z wiceliderem tabeli? Brzmiało jak scenariusz idealnego zakończenia mistrzowskiego sezonu. I tak też było. Widzewiacy pokazali, że w pierwszoligowych rozgrywkach są bezapelacyjnie najlepszą drużyną i wygrali prestiżowe starcie 8:4.
W piątkowym meczu po raz pierwszy mieliśmy okazję obejrzeć w barwach Widzewa Dmytro Rybitskyiego, świeżo pozyskanego zawodnika z ukraińskiego Kardinala Równe, zespołu występującego na najwyższym poziomie rozgrywek futsalu na Ukrainie. Dima zaprezentował w tym meczu szeroki wachlarz zagrań i ogromną swobodę w grze z piłką, walnie przyczyniając się do końcowego zwycięstwa czerwono-biało-czerwonych.
18-latek wyszedł w pierwszym składzie i już po 12 sekundach najpierw zmusił do błędu, a następnie odebrał piłkę Marcinowi Choszczowi i wystawił ją Danielowi Krawczykowi do pustej bramki. To była najszybciej zdobyta bramka w historii naszych występów w 1 lidze.
Drugi gol dla łodzian to również efekt niefrasobliwości w obronie We-Metu i agresywnego podejścia Widzewiaków. Niedokładne podanie Konkela trafiło pod nogi Jarzębskiego, a ten oddał piłkę Bondarence który ze spokojem wykończył akcję.
Goście również potrafili zaskoczyć naszą drużynę i kilkukrotnie w pierwszych minutach wypracowali sobie dobre sytuacje, ale zawodziła celność strzałów. Było jednak widać, że wynik na tablicy po pięciu minutach nie wpłynął negatywnie na nastawienie zawodników trenera Górniewicza. Goście pokazywali ciekawe akcje drużynowe i indywidualne.
U Widzewiaków widać było z jednej strony dużą dojrzałość w grze, a z drugiej strony duży luz i swobodę w kreowaniu ciekawych akcji. Nie zawsze było dokładnie, ale często efektownie dla oka, a skuteczność przychodziła w kluczowych momentach. Tak jak wtedy, gdy w 8 minucie kolejny raz zawodnicy trenera Stanisławskiego zamknęli rywala na własnej połowie i zmusili znowu do niedokładnego wybicia. Piłka trafiła wówczas do Jana Dudka, który szybko ją opanował i mocnym uderzeniem pokonał Dominika Czekirdę.
Czwarty gol w tym meczu również stał się współudziałem Jana Dudka, który jednak tym razem faulował we własnym polu karnym Błażeja Wentę. Rzut karny na bramkę w dla gości zamienił w 10. minucie Sebastian Hinca.
Kolejne minuty to bardzo otwarty mecz z akcjami bramkowymi obu drużyn. Swoją rolę tradycyjnie miał do odegrania Dariusz Słowiński, który kilkukrotnie wykazał się zarówno na linii w bramce, jak i na przedpolu, przerywając akcje We-Metu i potwierdzając swoją bardzo wysoką formę w całym sezonie.
W 16 minucie naciskani Widzewiacy rozgrywali piłkę pod własną bramką, gdy Marciniak wypatrzył Krawczyka wychodzącego za plecy obrony i zagrał daleką piłkę w jego stronę. Ten pięknie zgasił ją zewnętrzną częścią lewej stopy, następnie nawinął Bartosza Stencla i uderzył obok bezradnego bramkarza. Było już 4:1 dla łodzian.
Po dwóch minutach mieliśmy już rezultat 5:1, gdy po raz kolejny agresywny odbiór naszego zespołu zaprocentował przejęciem piłki i kolejnym golem. Tym razem na listę strzelców wpisał się Eryk Jarzębski.
Druga połowa rozpoczęła się od mocnego uderzenia drużyny gości. Akcji, którą przeprowadził zespół trenera Górniewicza warto poświęcić osobny akapit, bo rozegrania autu jaki obejrzeliśmy w 24 minucie nie powstydziłyby się najlepsze, futsalowe drużyny w Europie. 4 podania na jeden kontakt z wyjściem na pozycję, zgubienie całej defensywy łodzian i skuteczne wykończenie – za tę akcję drużyna z Kamienicy Królewskiej zebrała brawa również od widzewskiej publiczności.
Po chwili Widzewiacy próbowali odwdzięczyć się swoim stałym fragmentem gry, ale trzykrotnie w jednej akcji piłkę odbijał Czekirda. Za moment Konkel trafił w słupek bramki Słowińskiego i mecz z każdą minutą wciąż przyspieszał, aż ten etap zakończył się drugim golem Jarzębskiego w 25 minucie.
W ostatnim meczu sezonu swoje minuty dostali wszyscy bramkarze Widzewa będący w kadrze zespołu. Aleks Dachina zmienił Dariusza Słowińskiego, a na ostatnie minuty wszedł jeszcze Maciej Schmidt. Wszyscy bramkarze nie narzekali na nudę, i każdy z nich jeszcze musiał wyciągnąć piłkę z bramki. Najpierw Dachina po kolejnej ładnej akcji gości w 30 minucie. Na 10 minut przed końcem meczu, było więc 6:3 dla czerwono-biało-czerwonych.
Długo ten wynik się nie utrzymał, bo już minutę później po strzale Rybickiego z rzutu wolnego, piłka spadła pod nogi Michała Marciniaka, który z bliska wpakował ją do bramki, a po 50 kolejnych sekundach było już 8:3 po golu Maksyma Panasenki, który strzelił ostatnią 130(!) bramkę dla Widzewa w tym sezonie. Natomiast w 39 minucie, 105. gola w obecnych rozgrywkach zdobyli jeszcze zawodnicy gości za sprawą rozegrania rzutu rożnego i skutecznego wykończenia przez Bartosza Stencla.
Zwycięstwo 8:4 było potwierdzeniem dominacji Widzewiaków nad całą ligą i efektownym pożegnaniem z publicznością. Planowane rozpoczęcie rozgrywek Futsal Ekstraklasy już z udziałem Widzewa Łódź ma odbyć się w sierpniu. Wierzymy, że przywitamy te rozgrywki z wypełnionymi trybunami.
Dziękujemy wszystkim kibicom oraz sponsorom za wsparcie podczas całego sezonu. Awans jest nasz!
Widzew Łódź Futsal – We-Met Futsal Cłub Kamienica Królewska 8:4 (5:1)
‘1, ’16 Krawczyk; ‘5 Bondarenko; ‘8 Dudek; ’18, ’25 Jarzębski; ’31 Marciniak, ’32 Panasenko – ’10 Hinca (rz.k.); ’23 Marszałkowski; ’30 Dobek; ’39 Stencel.
Widzew Łódź Futsal: Słowiński, Dachina, Schmidt – Panasenko, Krawczyk, Marciniak, Rybicki, Dudek, Stanisławski, Jarzębski, Bondarenko