Jesienny mecz pomiędzy obiema drużynami był wspaniałym widowiskiem i reklamą futsalu, gdy nasz zespół ze stanu 2:5, wyszedł zwycięsko, wygrywając mecz 8:5. Rewanż miał mniej dramatyczny charakter, ale znowu był rollercoasterem, na który lubią nas zabierać czerwono-biało-czerwoni.
Bez Daniela Krawczyka pauzującego za kartki i po raz pierwszy z Tomaszem Gąsiorem w pierwszej piątce, wyszli na mecz zawodnicy Widzewa licząc na pierwsze zwycięstwo od 3 ligowych kolejek.
Zaczęło się jednak od trzęsienia ziemi. W 3 minucie oglądaliśmy piękną, zespołową akcją gospodarzy, którzy nic sobie nie robili z wysokiego pressingu Widzewa pod własną bramką i umiejętnie podeszli pod pole karne łodzian. Zatrzymali się jednak na Macieju Schmidtcie, który wygrał pojedynek z Tomaszem Zielińskim. Jednak już po chwili, młody bramkarz Widzewa musiał wyjmować piłkę z bramki pierwszy raz, po mocnym strzale po ziemi Karola Czyszka. Po chwili Michał Bandarenko mógł wyrównać wynik meczu, ale piłkę zmierzającą do pustej bramki wybił jeszcze obrońca torunian.
Minutę później było już 2:0 dla gospodarzy. Bartosz Olkowski tylko dołożył nogę do piłki wystawionej na pustą bramkę po szybkiej kontrze Dynamika. W odpowiedzi strzał Panasenki broni bramkarz gospodarzy, a po chwili w sytuacji sam na sam z Panasenką znów górą Jakub Matczak.
Pomimo wąskiej, dziewięcioosobowej kadry, która pojawiła się w Toruniu, Widzew był tradycyjnie dla siebie ustawiony wysoko na połowie przeciwnika. Jednak i gospodarze odwdzięczali się pięknym za nadobne i ustawieni głęboko na połowie Widzewa, szukali błędów gości i kolejnych goli.
Już w 9 minucie Widzewiacy przeszli na grę z lotnym bramkarzem – w tej roli Michał Marciniak. W defensywie jednak gospodarze byli ustawieni bardzo kompaktowo i czujnie – nie dawali dużo miejsca na decyzję o strzale z dobrej pozycji. Dopiero w 11 minucie Dynamik zagroził po raz pierwszy od zdobycia drugiego gola bramce Widzewa, ale dobrze interweniował Schmidt. Po chwili w roli lotnego bramkarza pojawił się Tomasz Gąsior i od razu trafił w słupek bramki Matczaka. W 15 minucie Gąsior znów jako lotny bramkarz atakował z lewej strony i zakończył akcję strzałem, po którym piłka trafiła po drodze w głowę Zielińskiego i wylądowała w siatce. Na 5 minut przed końcem 1. Połowy było już 2:1. Gra w przewadze zaczęła przynosić skutek.
Po tym golu, mecz przyspieszył i sytuacje pojawiały się po obu stronach, a znów kluczową rolę odegrał Tomasz Gąsior, który po raz kolejny ustawiony z lewej strony dograł tym razem piłkę wzdłuż pola karnego na drugi słupek, a tam Jan Dudek wpakował futsalówkę do siatki. Widzew w tym okresie w końcu wyglądał jak lider tabeli. Odbierał piłki, grał szybko i agresywnie oraz ciągle szukał gola grając w przewadze.
Nie ustrzegli się jednak i błędów Widzewiacy, ale wówczas bardzo pewnie interweniował i wygrywał pojedynki Maciej Schmidt lub ofiarnie interweniowali koledzy w obronie.
Remisem 2:2 zakończyła się pierwsza, intensywna w boiskowe wydarzenia część meczu.
Drugą połowę Widzewiacy rozpoczęli odważnie, znów w przewadze i znów ta decyzja opłaciła się trenerowi Stanisławskiemu, bo Tomasz Gąsior tym razem sam skutecznie wykończył akcję strzałem. Widzew wyszedł na prowadzenie pomimo tego, że po 3 minutach meczu przegrywał 0:2!
Okazji wciąż nie brakowało pod obiema bramkami. Widzew był stroną aktywniejszą i kontrolował grę, czego potwierdzeniem była świetna, dwójkowa akcja Stanisławskiego i Panasenki, którzy rozegrali piłkę od własnej bramki aż do bramki gospodarzy. Grający trener Widzewa wystawił Panasence piłkę do pustej bramki i na 15 minut przed końcem było już 4:2 dla łodzian. Gdyby Michał Marciniak wykorzystał sytuację sam na sam tuż po czwartym golu, być może byłoby już po meczu. Tak się jednak nie stało i to Dynamik znalazł szybko drogę do widzewskiej bramki i złapał kontakt strzelając gola nr 3 minutę po straconej, czwartej bramce.
Trener Stanisławski nie rezygnował z gry w przewadze. Tym razem do roli lotnego bramkarza wrócił Marciniak i kilka razy próbował uderzać z dystansu. Nie był to jednak dobry dzień dla najskuteczniejszego Widzewiaka, za to dla Jakuba Matczaka broniącego dostępu do bramki gospodarzy były to bardzo skuteczne zawody – wiele razy w drugiej połowie wygrywał pojedynki z zawodnikami Widzewa.
W 36 minucie, gdy wszyscy czekali na bezpośredni strzał z rzutu wolnego, Czyszak dograł niespodziewanie do Sylwestra Gęgotka a ten uderzeniem z bliska pod poprzeczkę nie dał szans Schmidtowi. Na 5 minut przed końcem meczu było już 4:4.
Widzew wciąż w przewadze, szukał spokojnego rozegrania i zwycięskiej bramki. Najlepszą okazję znów miał Michał Marciniak, ale uderzył wysoko nad poprzeczką finalizując długie rozegranie całej drużyny.
Po meczu pełnym emocji Widzew podzielił się punktami z Dynamikiem Toruń. Teraz nasz zespół czeka pauza w rozgrywkach, bo mecz z Futbalo Białytok rozegrał awansem w lutym, by w sobotę 2 kwietnia zmierzyć się w przedostatniej kolejce z LZS Bojano na wyjeździe.
KS Dynamik Toruń – Widzew Łódź 4:4 (2:2)
Gole: ‘3 Czyszek, ‘4 Olkowski, ‘ 26 Gęgotek, ’36 Zieliński – ’15 Zieliński (sam.), ’16 Dudek, ’22 Gąsior, ’25 Panasenko
Widzew Łódź: Schmidt, Panasenko, Stanisławski, Gąsior, Marciniak, Słowiński, Dudek, Łasak, Bondarenko.