Ostatni mecz w 2021 roku, miał być dla futsalistów Widzewa Łódź weryfikacją i podsumowaniem ich jesiennej kampanii, w której nasz zespół rozbijał kolejnych rywali jak wojska zaciężne. Jedenasty mecz potwierdził, że nie ma takich umocnień na trasie przemarszu armii trenera Stanisławski
Tym razem w pokonanym polu Widzewiacy zostawili We-Met Futsal Club Kamienica Królewska. Tym cenniejsza jest to wygrana, że osiągnięta w meczu z wiceliderem na jego boisku.
Trener Marcin Stanisławski zdecydował, że tym razem szansę gry w pierwszej piątce otrzyma Tomasz Gąsior, który wyróżniał się dobrą dyspozycją w poprzednich meczach. Oprócz niego na parkiecie pojawili się Słowiński, Stanisławski, Marciniak i Krawczyk. Co ciekawe pierwszy strzał w kierunku bramki był dziełem naszego bramkarza, któremu zabrakło naprawdę niewiele, by po odważnym wejściu z piłką na połowę gospodarzy zdobyć pierwszą bramkę w tym sezonie.
Po minucie celnie uderzał Marciniak, ale trafił wprost w bramkarza. Widzew podchodził agresywnie na połowę We-Metu, często przechwytując piłkę i zmuszając gospodarzy do błędów w rozegraniu. Korzystał z tego jeszcze dwa razy Michał Marciniak uderzając mocno na bramkę, ale za każdym razem piłkę na bok parował golkiper.
Najgroźniejsza akcja gospodarzy miała miejsce w 4. minucie, gdy po kontrataku do pustej bramki nie trafił wślizgiem Szymon Marszałkowski. I właśnie głównie w kontratakach upatrywali swej szansy gospodarze, lub przez szybkie wznowienie dalekim zagraniem. Mecz w tej fazie był szybki i ciekawy. Wiele akcji kończyło się strzałami, a przed kolejnymi szansami stawali Stanisławski, Krawczyk i Panasenko. I w końcu, udało się w ósmej minucie.
Marciniak z lewej strony wbił piłkę mocno po ziemi w pole karne, a Bondarenko intuicyjnie tylko przekręcił nogę w stronę bramki i trafił do siatki. Widzew rozpoczął strzelanie w hali w Sierakowicach, gdzie swoje mecze rozgrywa zespół z Kamienicy Królewskiej.
Od tego momentu przewaga gości rosła, a podwyższenie dorobku strzeleckiego naszej drużyny było kwestią czasu, co widać było z przebiegu meczu w kolejnych minutach. Marciniak i Krawczyk stawali w sytuacji sam na sam, ale najskuteczniejszemu strzelcowi Widzewa, wślizgiem wybił piłkę lecącą do pustej bramki zawodnik gospodarzy.
Kolejny gol dla Widzewa padł w sytuacji, która niejednokrotnie w tym sezonie przynosiła nam już bramki, czyli rozegranie stałego fragmentu gry. Tym razem po rzucie rożnym Marciniak otrzymał piłkę przed polem karnym, przyjął ją i atakowany przez obrońcę, uderzył „spod kolana” o słupek i trafił piłką do siatki.
W 15. minucie Marciniak w kolejnej sytuacji przeniósł piłkę nad ostatnim obrońcą, a Panasenko przyjął kierunkowo piłkę w biegu klatką piersiową i strzelił z powietrza nie do obrony. Było już 3:0.
Przewaga Widzewa rosła z każdą, mijającą minutą. W szeregi gospodarzy wdzierała się nerwowość, a Widzewiacy nie dali rozgrywać piłki, wciąż aktywnie czekając bardzo wysoko na poczynania We-Metu. W grze zawodników Widzewa było już widać luz, który oglądaliśmy często w tym sezonie, a który był zwykle zapowiedzią kłopotów drużyny przeciwnej.
Nie oznacza to, że Dariusz Słowiński był bezrobotny. 4 minuty przed końcem pierwszej połowy z najwyższym trudem nasz bramkarz sparował palcami na rzut rożny strzał napastnika gospodarzy, a po chwili Artur Formela będąc sam na sam ze Słowińskim przeniósł piłkę nad bramką.
W 17 minucie sędzia przyznał rzut karny po faulu na Danielu Krawczyku. Michał Marciniak strzelił jednak w słupek.
Ostatnim akcentem pierwszej części gry była cudowna akcja w tercecie Panasenko-Marciniak-Gąsior, gdy zawodnicy rozegrali akcję na jeden kontakt z własnej połowy i strzałem Tomasza Gąsiora zamknęli pierwsze 20 minut rezultatem 4:0 na boisku wicelidera.
W drugiej połowie Widzew, w dojrzały sposób odsuwał zagrożenie spod własnej bramki, nie pozwalał sobie na błędy w rozegraniu i skutecznie blokował dostęp do pola karnego. Działo się też nieco mniej niż w pierwszej części spotkania. Z sytuacji sam na sam zwycięsko wychodzili bramkarze obu drużyn, a strzały często blokowali obrońcy.
W 33. minucie było już 5:0. Znowu na listę strzelców wpisał się Michał Marciniak wykorzystując błąd w opanowaniu piłki przez zawodnika gospodarzy. Mocnym strzałem przy słupku nie zostawił szans Dominikowi Czekirdzie.
Po piątej bramce trener Marcin Stanisławski rozpoczął grę lotnym bramkarzem. W tę rolę wcielił się podobnie jak w ostatnim meczu Michał Marciniak. Ten manewr pozwolił Widzewiakom na kontrolę sytuacji w ataku. W momencie powrotu do bramki Słowińskiego nasz kapitan popisał się dwukrotnie skuteczną reakcją na strzały. Jednak interwencję meczu widzieliśmy w wykonaniu trenera Stanisławskiego, który zaasekurował na linii bramki wychodzącego Słowińskiego i wybił głową mocno uderzoną piłkę, która pewnie zmierzała pod poprzeczkę.
Widzewiacy w tym fragmencie również chętnie wychodzili do kontrataków, co przyniosło skutek dwie minuty przed końcem meczu, gdy Maksym Panasenko przerzucił futsalówkę przez całe boisko spod własnej bramki do Michała Bondarenki, a ten z powietrza celnie uderzył przy słupku podwyższając rezultat na 6:0.
Ostatni akcent tego meczu należał do gospodarzy, którzy swoją honorową bramkę zdobyli na niecałe 30 sekund przed końcem meczu, gdy Artur Formela pokonał Macieja Schmidta strzałem po ziemi.
Mecz z wiceliderem przebiegał pod dyktando czerwono-biało-czerwonych, którzy postawili „kropkę nad i” kończąc rundę jesienną bez straty punktu w imponującym stylu. Przewaga zespołu trenera Stanisławskiego nie podlegała dyskusji i z niecierpliwością czekamy na rundę rewanżową, która rozpocznie się już w styczniu.
We-Met Futsal Club Kamienica Królewska – Widzew Łódź 1:6 (0:4)
Gole: Bondarenko 8', 38'; Marciniak 14', 33'; Panasenko 15'; Gąsior 19' – Formela 40'
SKŁADY:
Widzew: Słowiński, Stanisławski, Gąsior, Krawczyk, Marciniak, Schmidt, Dudek, Panasenko, Bondarenko, Kopa
We-Met Futsal Club: Czekirda, Hinca, Wenta, Formela, Choszcz, Labuda, Groth, Marszałkowski, Wróbel, Paninski, Młyński, Stencel
SĘDZIOWIE: Robert Pawlicki, Maciej Martyniuk, Arkadiusz Żynis